URBAN GROOVES
The city of the mind
City is not a physical place but a state of mind.
Marc Bloch (July 6, 1886 — June 16, 1944)
Lights wrap around us as well as the traffic noise; people go by without perceiving us, as "denaturalization" by Maurice Merleau Ponty (March 14, 1908 - May 4, 1961)
Urban rivers flow upon us leaving traces, scars and furrows that shape and transform us: our inner self.
With this exhibition Marco Angelini is a step ahead: moving from a perception of the world as intimate (almost solipsistic in its being so alone as an individual in the world) to a reflection on the traces we leave in our passing.
Traces or, better, the grooves are still remains / waste of a life journey: an evolution then, but still in line with the poetry that accompanies this artist since the exhibition in London (see Restful Turmoil, July-August 2009).
Starting from the feeling that "urban" is just a state of mind, the works of this exhibition reflect the effect that the cities and large urban settlements leave on those who live there: the background of a life becomes, in some cases, creator of profound change which turns itself into a wound first and then into noticeable grooves that mark the route of a lifetime.
These grooves are universal, found in all human consciousness.
This is how works like “Femur” in which a branch is dry, vegetative, become tinged in white showing itself with an almost naked “hip”, raw and exhibited. There are traces of obvious humanity and this “hip” is isolated by an impalpable network (a kind of skin like a fence) which is crossed by a wire that marks persistent furrows but gives proper support.
Deriving from that context, works as “Living in Town” where a figure / blue stain and its negative, undoubtedly related to previous works (see Silenzio Gravido – October 2009 – Warsaw) are interrelated due to the presence of those which seem electric wires, all accompanied by the presence of a "bleached" PC motherboard.
An exhibition that speaks of our time, a sensitivity and an interest almost "sociological" in which relations between individuals are deeply marked by the rhythms and atmospheres that impress upon us in the cities.
The cities are created because of a need of aggregation and organization, but we, eventually, always find ourselves in our solitude, so our trajectory resembles increasingly orbital electrons.
Alessio Cosentino
(translation: Marcantonio Catozzi)
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
SOLCHI URBANI
La città della mente
Città non è un luogo fisico ma uno stato della mente.
Marc Bloch (6 luglio 1886 – 16 giugno 1944)
Luci ci avvolgono così come il rumore del traffico; gente che ci passa accanto senza vederci, senza percepirci come "il fuori da sé" di Merleau Ponty (14 marzo 1908 – 4 maggio 1961).
Fiumi urbani scorrono lasciandoci addosso tracce, cicatrici e solchi che modellano e trasformano noi: il nostro intimo io.
Con questa mostra Marco Angelini fa un passo in più: si sposta da una percezione del mondo intimistica (quasi solipsista nel suo essere così solo come individuo nel mondo) ad una riflessione sulle tracce che lasciamo nel nostro passaggio.
Le tracce o, meglio, i solchi sono pur sempre "Resti"/residui di una vita e di un percorso: un’evoluzione quindi, ma pur sempre in linea con la poetica che accompagna questo artista sin dalla mostra personale a Londra (vedi Restful Turmoil, - luglio/agosto 2009 - Londra).
Partendo dalla sensazione che "urbano" sia solo uno stato mentale più che reale le opere di questa mostra riflettono sull'effetto più o meno cosciente che le città e i grandi abitati urbani lasciano su chi le abita: da sfondo di una vita diventano, in qualche modo, artefici di cambiamenti profondi che, stratificandosi, diventano prima ferite e poi solchi, evidenti testimoni di un tempo che scorre e segna i percorsi di una vita.
Questi solchi sono universali, rintracciabili in tutte le coscienze umane.
Nascono così opere come Femur in cui un ramo ormai secco, di natura vegetale, si tinge di bianco divenendo quasi un femore nudo, crudo, esibito. Traccia di un'umanità evidente questo "femore" è isolato da una rete impalpabile (una sorta di pelle che scherma) ed è attraversato da un filo che segna solchi persistenti ma che, in un'altra ottica, sostiene.
Nascono, in quest'ottica, anche opere come Living in Town in cui una figura/macchia blu ed il suo negativo, indubbiamente legate ad opere precedenti (vedi la personale Silenzio Gravido - ottobre 2009 - Varsavia), sono in rapporto reciproco grazie alla presenza di quelli che sembrano fili di energia elettrica; il tutto accompagnato dalla presenza "sbiancata" di una scheda madre di PC.
Una mostra che parla del nostro tempo, una sensibilità ed un interesse quasi "sociologico" in cui i rapporti tra individui vengono profondamente scanditi dai ritmi e dalle atmosfere che le metropoli ci imprimono dentro.
Le città nascono per un bisogno di aggregazione e di organizzazione ma noi, da ultimo, ci ritroviamo sempre nella nostra solitudine percorrendo la nostra traiettoria scavando così i nostri solchi che somigliano sempre più ad orbitali di elettroni.
Alessio Cosentino
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
BRUZDY MIEJSKIE
Miasto umysłu
Miasto to nie miejsce, lecz stan umysłu.
Marc Bloch
Światła spowijają nas niczym odgłosy miejskiego ruchu; ludzie przechodzą obok, nie widząc nas, nie dostrzegając w nas „zewnętrzności” Merleau-Ponty.
Miejskie rzeki płyną, naznaczając nas śladami, bliznami i bruzdami, poddają transformacjom, przekształcają nasze intymne „ja”.
Ta wystawa to dla Marka Angeliniego krok naprzód – oddalenie się od intymistycznego postrzegania świata (niemal solipsystycznego w swej samotności jednostki wobec otoczenia) w stronę refleksji nad śladami, które pozostawiamy, wędrując.
Ślady, a trafniej – bruzdy, to nadal „Resztki”/pozostałości pewnego życia i pewnej wędrówki. Wciąż obserwujemy więc ewolucję, która jednak wpisuje się w poetykę towarzyszącą artyście od wystawy indywidualnej w Londynie (Restful Turmoil).
Punktem wyjścia dla prezentowanych na tej wystawie dzieł jest poczucie, że „miejskość” przynależy raczej do stanu umysłu, niż do rzeczywistości. Z takiego założenia wynika refleksja nad wpływem, bardziej lub mniej uświadamianym, jaki miasta mają na swoich mieszkańców. Na podłożu życia stają się one w pewien sposób architektami głębokich zmian, które rozwarstwiając się, przekształcają się najpierw w rany, a później w bruzdy – wymownych świadków upływu czasu i śladów ludzkiej wędrówki.
Te bruzdy są uniwersalne, obecne w każdej ludzkiej świadomości.
Tak właśnie rodzą się dzieła takie jak Femur, na którym uschnięta gałąź bieli się niczym naga, surowa, wystawiona na widok publiczny kość udowa. Owa „kość” jest ewidentnym śladem człowieczeństwa oddzielonym nieuchwytną siecią (rodzajem ekranu ze skóry). Przecina ją sznur, który z jednej strony symbolizuje uporczywe bruzdy, z drugiej zaś – podtrzymuje całość.
W tej samej konwencji rodzą się dzieła takie jak Living in Town, na którym postać/niebieska plama i jej negatyw, bez wątpienia wywodzące się z poprzednich obrazów (takich jak te z wystawy indywidualnej Silenzio Gravido w Warszawie), pozostają w relacji wzajemnej zależności dzięki temu, co zdaje się przypominać przewody energii elektrycznej. Towarzyszy im „wybielona” obecność komputerowej płyty głównej.
To wystawa, która mówi o naszych czasach, ukazuje wrażliwość i niemal “socjologiczne” zainteresowanie relacjami międzyludzkimi głęboko naznaczonymi przez rytm i atmosferę metropolii odciskającej na nas swoje piętno.
Miasta rodzą się z potrzeby gromadzenia się i organizacji, ale my, poruszając się po wyznaczonej nam trajektorii, pogrążamy się wciąż od nowa w samotności i żłobimy nasze bruzdy, które stają się coraz bardziej podobne do orbitali elektronów.
Alessio Cosentino
Tłumaczenie: Katarzyna Foremniak
[ Read less ]